Translate

poniedziałek, 2 lutego 2015

Bohaterowie stycznia.

Witam.

Dziś o tym, co zachwyciło mnie i porwało me serce w styczniu :)



1. Bielenda Super Power Mezo Serum + Krem, wersja zielona z kwasami, do cery z niedoskonałościami.




Absolutnie genialna linia. Jeśli masz trądzik, przebarwienia, niedoskonałości - to Twoje nowe 'must have'. Mi w 2 tygodnie zniknęły wszystkie zmiany zapalne z twarzy, już dawno nie miałam tak wyciszonej cery jak teraz.
Sekretem są oczywiście kwasy i złuszczanie naskórka. Przy tym nie zauważyłam suchych skórek, podrażnień a i początkowe zaostrzenie (którego należy się spodziewać) u mnie przebiegło niezwykle delikatnie (może i dlatego, że mając wulkany na twarzy kilka drobnych grudek można w ogóle nie zauważyć...)
Serum i krem moim zdaniem nie nadają się pod podkład i ja szczerze polecam stosować je na noc. W kolejności najpierw serum, po zaschnięciu krem. Skóra po nałożeniu jest lekko klejąca i dość nieprzyjemna w dotyku, więc wydaje mi się, że raczej nie jest to zestaw "na dzień" mimo, że producent twierdzi inaczej.
Aplikacja jest prosta. Serum zaopatrzone jest w pipetkę, która dozuje dobrą ilość produktu. U mnie trzeba ok 2 takich dawek (ze względu na największe rozmieszczenie trądziku na linii żuchwy i na skroniach - trądzik typu dorosłych).

Z medycznego punktu widzenia:

 - NIE NA LATO. Więc teraz jest idealny moment na kurację. A i tak należy pamiętać o dobrym filtrze przeciwsłonecznym na buzię (to, że nie ma słońca, nie znaczy, że nie ma UV).
- kwasy powinno się "serwować" seriami. Wtedy skóra się nie przyzwyczai i nie przedobrzymy. Przykład - 2 tyg codziennego stosowania i tydzień lub 2 tyg przerwy.
- można stosować jako wstęp do mocniejszego zabiegu z kwasami - w gabinecie kosmetycznym/medycyny estetycznej. Skóra wtedy zareaguje nawet lepiej - nie będzie tak podrażniona jak ta "nieprzygotowana".

Generalnie - POLECAM.


2. L'oreal Skin Perfection Krem + Serum na dzień.




Tak. Wiem, że patrząc na skład jakoś zachwytu nie ma. Ale ten zestaw wygrał u mnie z jakąkolwiek bazą pod makijaż, których stosowałam w życiu kilka.
Po pierwsze daje natychmiastowy efekt zwężonych porów i wygładzenia cery. Twarz staje się półmatowa - dzięki temu wygląda na wypoczętą. Nie zapycha porów (stosuję już na tyle długo, że mogę stwierdzić, że nie powoduje wysypu pryszczy). Nadaje rewelacyjną gładkość (ach te silikony ;)).
Kolejna spełniona obietnica - po pewnym czasie stosowania widać mniejszą tendencję do zaczerwienienia. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze przyjemny zapach, lekka konsystencja i optymalne nawilżenie (jako posiadaczka tłustej cery nie szukam intensywnie nawilżających produktów a ten zestaw do takich właśnie nie należy).
Nie lubi się z podkładami w musie (rolują się), natomiast ze standardowym podkładem w płynie u mnie wygląda bardzo dobrze.
Nie jestem fanką L'oreala, ale mnie bardzo pozytywnie zaskoczyli w tym przypadku.
A i zestaw jest dedykowany kobietą ok 30rż - i sądzę, że właśnie w tej grupie najlepiej się sprawdzi.


3. REVLON colorstay 24h do cery tłustej i mieszanej





To też ogromne zaskoczenie. Na wstępie - nie kupujcie go w drogerii tylko on-line (w internetach ceny zaczynają się od ok 24 zł - w drogeriach kosztuje ok 70zł, ja kupiłam na e-zebra). Mam kolor buff - dla mnie idealny, nie różowy chociaż delikatnie utlenia się w tym kierunku w ciągu dnia. 
Cóż. Czy wytrzyma 24h, nie wiem - ale wytrzymał mi w stanie praktycznie nienaruszonym... 16h! Jeszcze nigdy nie miałam takiego podkładu. Przy czym efekt matowy/pół matowy trwał dobre 9-10h co również jest najlepszym wynikiem z jakim do tej pory spotkałam się u siebie.
Jego wady to na pewno brak pompki - co mnie osobiście wkurza oraz to, że jeśli będziecie go nosić długo na skórze to wam ją wysuszy. To prawdziwy podkład do naprawdę tłustej cery, mieszana będzie wymagała wsparcia w postaci kremu/bazy. Jeśli chodzi o krycie - nie ma najmniejszego problemu z wyrównaniem kolorytu, zakryciem przebarwień, zaczerwienienia i niewielkich sińców pod oczami. Całkiem dobrze kryje zmiany potrądzikowe. Troszkę gorzej poradzi sobie z grudkami i aktywnymi krostkami - tu trzeba wspomagać się korektorem.
Co fajne również - ładnie "wtapia" się z twarzą, nie daje efektu sztucznej maski (osobiście często mam z tym problem właśnie przez ogromne różowienie lub ciemnienie podkładu - kupuję dobry odcień, który po kilku godzinach a czasem i szybciej zmienia się w coś zupełnie innego).
Bardzo polecam.

I tyle z ulubieńców. Potencjalni na przyszły miesiąc są właśnie w fazie testów ;)
Pozdrawiam,
Czarny Kot

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz